
Nie wiem jak długo błąkam się po lesie—Pół godziny? Cztery? Jak dla mnie to jedno i to samo. Mój bieg myśli zostaje przerwany wyłącznie ze względu na gospodę, którą napotykam na otwartej polanie u zbocza trasy narciarskiej. Jest to murowany lokal z przeszkloną ścianą, dzięki której klienci mogą podziwiać narciarzy i snowboardzistów, zjeżdżających po miękkim puchu. Wygląda na to, że jest już otwarta i podaje późne śniadania. Ponieważ od dawna nic nie jadłem, postanawiam do niej zajrzeć.
W środku jestem natychmiast otoczony aromatycznymi zapachami wydobywającymi się z kuchni—rozróżniam cynamon, czekoladę i wanilię—oraz ciepłem bijącym od kominka opalanego drewnem we wnętrzu sali. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jestem zmarznięty, aż do tego momentu.
Widząc, że jest sporo wolnych ław pod oknami, zajmuję jedną z nich i natychmiast sięgam po menu. Wybieram kilka opcji sezonowych—moją uwagę, w szczególności przykuwają naleśniki w kształcie choinek i gorące kakao. Zamawiam dwie porcje, po czym sięgam po telefon by wysłać Sandrze SMS i dać jej znać gdzie jestem, oraz że czekam na nią z jedzeniem.
Nie udaje mi się jednak wysłać wiadomości, zaskoczony impertynencją jakiegoś mężczyzny, który postanawia się do mnie przysiąść mimo dostatku innych wolnych miejsc. Analizuję jego rysy—ma siwą brodę i długie włosy o takim samym kolorze. Wiem, że musi być o kilkadziesiąt lat starszy ode mnie, lecz w jego oczach nadal czai się młodzieńczy wigor. Nosi czerwoną kurtkę narciarską, co uważam za odważny wybór. Z całą pewnością, widzę go po raz pierwszy w życiu. Zarazem mężczyzna wydaje mi się być bardzo znajomy, choć nie wiem dlaczego.
On, najwyraźniej nie widząc niczego dziwnego w swoim zachowaniu, podsuwa mi talerz, który przyniósł z sobą. Jest na nim z tuzin lukrowanych pierniczków.
—Synu, nie masz pojęcia jak długo czekaliśmy na ciebie—oznajmia krótko.
O co, do jasnej anielki, chodzi temu wariatowi?!—Rozważam.—Czy to wszystko nie jest czasem przejawem kolejnej halucynacji spowodowanej nadmiernym wysiłkiem?
W obliczu mojej oczywistej konsternacji mężczyzna łapie się za brzuch i śmieje w głos.
—Potrzebujemy takich jak ty—wyjaśnia.—Obserwowałem cię ostatniej nocy i jestem dogłębnie wzruszony. Nie każdy potrafi tak szybko pozbierać się po stracie i do tego stopnia okazać innym serce—mężczyzna zawiesza głos i sięga po pierniczki, których ja nawet nie tknąłem.—Powiedz mi, czy pracowałeś kiedykolwiek w fabryce?
Koniec